poniedziałek, stycznia 08, 2007

O teczkach, tfu, kartach kieszeniowych

Do J-Pyszczkowej kolekcji pedeefów dołączył wczoraj dokument niebagatelny - Karta Kieszeniowa ,,Jacket'', kryjąca całe tajemnice posługi nieschodzącego z ostatnio z ust tłuszczy biskupa Wielgusa. W ogóle, gwoli jasności, od dobrych kilku dni każdy może sobie ściągnać na swój twardy dysk teczkę, tfu, kartę kieszeniową Wielgusa i poczytać o fantastycznych przygodach Greya na tropach Szerszeni.



J-Pyszczek ściągnął sobie i, przy akompaniamencie R-Pyszczkowego pukania się w czoło, przeczytał. Lektura to długa (aż 69 stron), choć niewymagająca i fascynująca zarazem. R- nie rozumiał, jak można w ogóle tracić czas na przeglądanie takich dokumentów. ,,O ileż ciekawiej pouzupełniać strony na nowym portalu studentów filozofii UW'' - zdawały się twierdzić jego czyny.

Ale dziś R- zgodził się spędzić chwikę przed laptopem J-Pyszczka i poanalizować treść słynnej karty kieszeniowej. I co się okazało?

Otóż przede wszystkim, Pyszczki się grubo zawiodły. Jeżeli w ogóle Pyszczki dorobią się kiedyś swoich teczek, to będą to zapewne pliki xml generowane przez roboty googla. I na pewno będą miały więcej treściwych informacji, niż karta kieszeniowa z mozołem wypełniana przez wszystkich tych pułkowników Mazurków, Mroczków i Siekielewskich. Pyszczki doszły bowiem do wniosku, że teczka Wielgusa jest strasznie beztreściowa. Kiedyś, jak IPN dopiero powoływano do życia, Pyszczki sądziły, że w teczkach są przede wszystkim raporty i notatki przygotowywane przez samych TW albo OZI. Że można się dowiedzieć, kto co o kim mówił, kto kogo podgryzał, kto na kogo knuł.

Z karty kieszeniowej ,,Jacket'' numer 7207 niczego takiego Pyszczki się nie dowiedziały. Nie dowiedziały się nawet, o czym, dokładnie, Grey chciał pisać habilitację. Nie dowiedziały się, dlaczego operacja wprowadzenia Greya do obiektu Szerszenie nie powiodła się. Nie dowiedziały się, ile razy Grey, stojąc pod Cafe Glockenspiel w Salzburgu, pytał:
,,Czy nie był pan miesiąc temu na wycieczce w Rzymie?'', a niepozorny przechodzień w beżowym trenczu odpowiadał mu:
,,Nie, wybieram się do Wiecznego Miasta dopiero w przyszłym roku''.
Nie dowiedziały się również, z jakimiż to kobietami utrzymywał Grey intymne stosunki przy zachowaniu pełnej dyskrecji, ani dlaczego nie nosił sutanny. Nie dowiedziały się, skąd ubecja wiedziała, że jego informacje są prawdziwe.

Dowiedziały sie Pyszczki natomiast, jakie kombinacje operacyjne przewidywali Mazurek i Siekielewski, żeby skompromitować ks. Śliwańskiego (s. 32 pedeefa) i wyrobiły sobie jako taki obraz tego, jak to w epoce sprzed googla, działało zbieranie danych.

I jakkolwiek Pyszczki nie ferują wyroków etycznych (bo to nie ich broszka), to śmierdzi im nieco fakt, że lustruje się TW i OZI, a nie sądzi się takich Mazurków, Mroczków i Siekielskich. Że mówi się, że ,,Jacket'' Wielgusa na pewno nie jest sfałszowany, jednoczesnie nie mając żadnych dowodów na to, ile procent zawartości ,,Jacketa'' to rzeczywiście fakty, a ile - bujda na resorach.

W każdym razie, J- już wyobraził sobie, jaki biznes można by zrobić na teczkach. Na pewno świetnie sprzedawałyby się lekkie kryminały o hierarchach kościoła wydawane w serii ,,jackety'', a kazdy student dałby się poćwiartować za segregator z napisem ,,karta kieszeniowa jacket''. O ile więc te całe teczki mają w sobie jakiś potencjał, to jest to chyba tylko potencjał mocnej, rozpoznawalnej marki. Może to nawet Pyszczki zgłoszą do inkubatorów przedsiębiorczości, jak wrócą...