piątek, września 21, 2007

O strasznych chceniach, stanikach i osaczonym R-Pyszczku

Kiedy J-Pyszczek był mały, pocierpiwał na dolegliwość polegającą na niekontrolowalnej dominacji woli nad ciałem. Kiedyś na przykład, w wieku mniej więcej lat sześciu, J- zachorował na chcenie lalki Barbie. Nie chodziło o Barbie dokładnie, bo Barbie były strasznie drogie, ale o przyzwoitą podróbkę dostępną w lokalnym mallu Klimczok w Bielsku-Białej, zwaną w J-Pyszczkowym idiolekcie ,,flerką''. Flerka była absolutnie wymarzona - miała mieć brązowe włosy, plastikowe cycki i nazywać się Fallon, jak córka Blake'a Carringtona (J- bardzo się identyfikował z Fallon, jak był mały). Jedyny problem tkwił w tym, że J- lalki nie miał. Skutkiem tego, pewnego wakacyjnego dnia, J- dostał wymiotów, gorączki i bólu brzucha. Objawy klasyczne dla anginy, toteż po całym dniu wyrzygiwania ciocinej kuchni, został mały J- zaprowadzony przez Ciocię Ziucię do doktora. Doktor nie stwierdził żadnych bakteryjnych czy wirusowych nieprawidłowości, mimo że mały J- zarzygał go od stóp do głów w trakcie badania. Cioci Ziuci zrobiło się jakoś mimowolnie J-dziecka żal, więc na pocieszenie została zakupiona Fallon. I co? Rzyganie, gorączki, bóle - minęły, jak ręką odjął.

Całe szczęście, J-Pyszczek wyrósł już z wymiotowania z powodu strasznego chcenia. Ale za to ma inne objawy. Otóż J-, jak strasznie czegoś chce, to dostaje ADHD: nie może się na niczym skupić, ciągle myśli o chcianej rzeczy, a chcenie samo w sobie pochłania cały mały procesor w jego puchatym różowym rozumku.

Odkąd J- zmienił fokus zainteresowań z logiki formalnej na bieliznę damską, zapragnął strasznie mieć Arabelkę. Arabelka to super śliczny wypasiony stanik firmy Freya za 29 funtów, dostępny w rozmiarach aż do literki J. Co gorsza, Arabelkę ma większość dziewczyn z Lobby (tak, jak kiedyś było z nieszczęsnymi Barbie, że wszystkie dziewczyny je miały). Co jeszcze gorsza, Arabelka na jesień 2007 ma kolor intensywnie różowy, co sprawiło, że J- autentycznie na nią zachorował. Obiecał sobie więc, że jak tylko zda makroekonomię, to pójdzie do Avocado na Bracką (do takiego super wypasionego sklepu ze stanikami i majtkami, w którym panie pakują bieliznę do różowych torebek) i sobie Arabelkę zakupi, żeby móc wreszcie z powrotem normalnie funkcjonować.

Dzisiaj waśnie J- pobrał wpis z makro (żeby nie było, na czwórkę zdał!) i postanowił się wybrać do swojego ulubionego sklepu. Z R-Pyszczkiem, rzecz jasna.

Wizyta w Avocado to było dla R-Pyszczka przeżycie - jak sam określił, - etnograficzne. Po pierwsze, same baby. Po drugie, dyskutują o stanikach. Po trzecie, wszędzie pełno staników - staniki na wieszakach, staniki na ladach, staniki spadające z wieszaków, szuflady pełne staników. Same staniki. R-Pyszczek osaczony stanikami: miseczkami, obwodami, ramiączkami, haftkami. Po czwarte, pani ekspedientka: pełen biuściasty profesjonalizm (należy jej się szacun za pukanie do przymierzalni i przynoszenie do przymierzenia staników, o których J- od razu powiedział, że nie kupi, bo są za drogie). R- oczywiście cały czas asystował w przymierzalni. Ciężko orzec, czy dlatego, że lubi przymierzać J-Pyszczkowi staniki, czy też dlatego, że nie chciał, zeby go ominął widok dwóch biuściastych kobiet, z których jedna z całym namaszczeniem maca drugą po dekolcie. Żeby dobrze ułożyć stanik, a jakże! W każdym razie: folklor stanikowy przypadł chyba R-owi do gustu.

Summa summarum, efektem Pyszczkowego wyjścia było ogromne rozczarowanie wymarzoną Arabelką. Okazało się, że powyżej miseczki G Arabelki wcale nie są przezroczyste, tylko usztywniane jakąś parcianą podszewką, jakby miały przytrzymywać wory kartofli, a nie biust. Do tego, J- mieścił się w rozmiar 65GG (dla niezorientowanych: 65 to obwód pod biustem w centymetrach), a przecież mierzy fizycznie 82 centymetry. To tylko świadczy o tym, że staniki są obecnymi czasy szyte z potwornie rozciągliwych materiałów (skandal!). Swoją drogą, gdzie kupują staniki kobiety o połowę cieńsze od J-Pyszczka? Wciskają się w standardowe 70-tki i 75-tki? Toż to im musi jeździć po łopatkach...

A w ogóle, a propos staników, to taki Korwin-Mikke, walczący z Komisją Europejską, powinien się przejść do takiego Avcoado i spróbować dobrać sobie rozmiar biustonosza. Może wtedy przekonałby się, że wymuszona, odgórna standaryzacja JEST DOBRA, zwłaszcza w przypadku rozmiarów. Bo nie może tak, kurdę, być, że J- raz wchodzi w 70GG, raz w 70F, a za to 75F jest na niego za małe. Koniec końców, J-Pyszczek zakupił sobie pierwszą w życiu literkę J. Avocado Gloria 65J. Z kryształkami Swarovskiego i w ogóle full pełen wypas. Wprawdzie R- chciał, żebyśmy wzięli model Thalia z firmy Empreinte (ponoć się czyta ęprę, choć J- zawsze myślał, że emprejnte). J- wykazał się jednak zdrowym rozsądkiem (R- powinien być dumny!) i powiedział, że stanika wartego pół 19-calowego monitora LCD to on nie chce. Pani ekspedientka, choć w pełni profesjonalna, nie mogła zupełnie tego zrozumieć.

czwartek, września 20, 2007

O dobrobycie, ałtku i przedwyborczych rozterkach

Od kilku dni J- nosi się z zamiarem napisania noteczki na swojego różowego SŁIIIT blogaska, po pierwsze, bo idą wybory, których otoczka beletrystyczna sukcesywnie napełnia J-a goryczą, a po drugie, bo Pyszczkom wzrósł Human Development Index (taki ONZ-owski indeks, co, mierzy dobrobyt, jak komuś się nie chce na wikipedii sprawdzać). Dzisiaj Pyszczki w związku z tym starły się w małym sporku: czy J- powinien napisać o nowych mebelkach z ikejki i jeżdżeniu ałtkiem po mieście stołecznym, czy też powinien raczej poubolewać nad brakiem reprezentacji politycznej Pyszczków, na którą to Pyszczki mogłyby ewentualnie zagłosować. R- twierdził oczywiście, że nikogo nie interesują bolączki polityczno-społeczne J-Pyszczka, a mebelki z ikejki, ałtko, nowe przepisy kulinarne - owszem. J- wierzy jednak, że nie samym dobrobytem człowiek (pardon, pyszczek) żyje i wpadł na genialny (jak zwykle!) pomysł, by połączyć oba tematy.

Pierwsza kwestia jest więc taka, że Pyszczki mają teraz dobrobyt, że hej! Nie bez kozery w końcu R- zasuwał na tym Zachodzie przez wakacje. Mieszkają tam, gdzie kiedyś - w mega super hiper kawalerce przy Łazienkach. Urządziły ją sobie mebelkami i akcesoriami z ikejki - kuchnię na niebiesko-czarno-stalowo, pokój na czerwono-zielono-pomarańczowo-żółto-różowo (znaczy, na kolorowo, po prostu), wuce na sraczkowato (w sumie, to nie było czego urządzać), a w łazience powiesiły zasłonkę prysznicową z Simpsonami w skali 1:1. Musiały również kupić nowe regały, bo okazało się, że zwiększył się im księgozbiór. Teraz jest to już 12 metrów bieżących grzbietów książek. Z tego:
2,4 metra filozofii,
1,6 metra informatyki,
1,4 psychologii ewolucyjnej, lingwistyki i kognitywistyki,
1,1 metra socjologii i historii,
40 cm literatury prawicowo-konserwatywnej J-Pyszczka.
Reszta to beletrystyka, podręczniki i semperki (zeszyciki kfazinaukowe wydane nakładem wydawnictwa semper).

Najfaniejszą zabawą było oczywiście układanie książek tak, żeby ostateczny układ odzwierciedlał hierarchię wartości intelektualnych Pyszczków. I tak, filozofia powędrowała na najniższe półki, ustępując miejsca ,,Księżom wobec bezpieki'', ,,Tajnej policji przy robocie'' i ich przyjaciołom. ,,Spór o granice języka'' został postawiony obok postmodernistów (wyjdzie wszystkim na zdrowie), a centralne miejsce zajęła brązowa seria Klasyka Informatyki z WNT. Jest też półka-ołtarzyk, na której stoją Culinaria Europy, cały Umberto Eco, Lewis Caroll, Themerson i Barańczak. Do tej półki należy podchodzić z szacunkiem i nabożeństwem.

Pełna biblioteczka potęguje dobrobyt, ale co dopiero ałtko! Otóż Pyszczki dostały je w postślubnym prezencie i śmigają nim po całej stolycy. Ałtko ma swoje plusy: można nim zajechać w niedzielę jak porządna polska rodzina do CeHa Arkadia, do Sadyba Bestmol, albo do Ikejki, Janki, Marki, gdzie dusza zapragnie. Dzięki takiemu jeżdżeniu Pyszczki zwracają teraz więcej uwagi na stan tak zwanych dróg polskich - i teraz będą mogły z Mareczkiem na przykład wymieniać się doświadczeniami w kwestii dziur i kolein. Zatem kolejny plus: nowe tematy do dyskusji. Swoją drogą, J- już słyszy te dyskusje: a widziałeś ten rozje**ny asfalt przy zjeździe na Modlińską? A na trzecich światłach na Witosa licząc od Czerniakowskiej, stary, tam to jest, k***a, studzienka na pół metra!

Minus ałtka pierwszy jest taki, że ssie paliwko, a paliwko kosztuje. A drugi, że J-, prowadząc, stresuje się, że nie jest perfekcyjną kierownicą. Całe szczęście, ałtko ma wsiową rejestrację ze Stargardu Szczecińskiego, i dlatego jak J- się uśmiechnie i pomacha rączką, to ci niewsiowi dają mu taryfę ulgową.

Ogólnie biorąc rzecz, Pyszczki żyją teraz w strasznym dobrobycie, aż głupio się chwalić. I teraz wkracza na scenę temat drugi: jaka polityczna formacja będzie reprezentować interesy Pyszczków? To już nie jest, proszę Szanownych Państwa, wcale śmieszne pytanie. Zwłaszcza - w obliczu zbliżającej się parodii demokracji pt. wybory parlamentarne 2007.

Pyszczki zawsze mówiły, że jak co do czego, to będą głosować na Korwina. No bo skoro Polandia przeżyła PiS, to z UPRem nie powinna mieć problemów. Wszak więcej się zpesuć nie da - czemu więc nie dac szansy? Ale odkąd wiadomo, że Korwini się zblokowali z Gietychowem, startują z list LPR, Pyszczki trzymają się za głowy, pękając ze śmiechu, jak Giertychy mówią, że Liga jest partią kapitalistyczną. Z becikowym na sztandarach.
UPR odpada więc, bo jest niepoważna - lekceważy zupełnie swój żelazny elektorat liberałów na rzecz mandatów uzykanych dzięki kato-oszołomom. Korwinom dziekują więc Pyszczki.

Platformersi odpadają, bo jeśli czyjekolwiek interesy reprezentują, to tylko sepleniących: aby żższiło sie lepiej. Wszzyssthkim - mówi Donald. Poza tym, kampania czysto negatywna, jaką platformersi uprawiają, daje do myślenia: czyżby nie mieli żadnych konstruktywnych pomysłów? Takim Pyszczki nie ufają.

Do wyboru stają też podobno baby, Manuela Gretkowska i spółka. Fajnie, J- czytał kiedyś jej powieść o kobiecie z dwiema łechtaczkami, która czekała, aż, za przeproszeniem, zerżnie ją (język autorki, a nie J-a) kangur. Nagie plakaty wyborcze też wiele mówią o profesjonalizmie kandydatek. Zaś hasło kampanii zrobiły se laski na miarę Kononowicza. Ten chciał, żeby nie było niczego. Partia Kobiet chce wszystkiego - dla przyszłości. R.E.S.T.E.K.P.A. za blond-podejście do kwestii.

Lechu mówi, że trzeba głosować na Witosa. Na PSL, znaczy. Są w tym pewne racje: Pawlak używa Linuksa, propaguje open source, prowadzi całkiem sensowną stronę. Nie skompromitował się jeszcze - nie kolaboruje z lepperami, jak podobno chce ten komuch Miller, nie wszedł w koalicję z PiSem... Z drugiej strony, czy interesy Pyszczków na pewno najlepiej będzie reprezentować partia chłopska???