wtorek, maja 23, 2006

O szkoleniu na dominę, zlatujących się filozofach i pewnych pomysłach racjonalizatorskich J-Pyszczka

Dzisiaj J-Pyszczek zdał sobie sprawę, że wreszcie, po dwóch tygodniach, ma o czym napisać na bloga!

Bo przede wszystkim, J-Pyszczek przeżył najdłuższy łikend swojego życia, albowiem we środę gościł Wielkiego człowieka ze Szczecina, który liczył na intensywny mingling z Pyszczkami - ale się przeliczył, bo we czwartek o 6oo rano J-Pyszczek pojechał do Zawiercia na Seminarium Liderszipu. Mottem przewodnim owej imprezy było ,,Growing Fast'', toteż J-Pyszczek spodziewał się, że szybko urośnie. Ale niestety, zawiódł się, nie urósł w ciągu dwóch dni ani tycinki, ale za to przyjechał wyszkolony na dominę i z wypranym mózgiem.

O ile akurat wyszkolenie na dominę R-Pyszczkowi nie przeszkadza, to wypranie mózgu J-Pyszczka bardzo R-Pyszczka zmierziło. I to do tego stopnia, że J-Pyszczek musiał mu obiecać, że zanim wogle spojrzy w kierunku budynku Metropolitan, to zrobi doktorat. Bo R-Pyszczkowi strasznie zależy, żeby mieć dupencję z doktoratem.

W każdym razie, odkąd J-Pyszczka przeszkolono, Pyszczki nie są już Pyszczkami - są Teamem Pyszczków. Nie gotują już obiadów - za to realizują projekty z branży kulinarnej. Nie kłócą się już - ale rozwiązują sytuacje problemowe. J-Pyszczek nie jest już poprostu wkurwiającym małym pyszczkiem - J- ma zwyczajnie wymagający styl przywództwa. I od teraz, kiedy J-Pyszczek wstaje rano z łóżka, to zamiast najpierw zapalić papieroska, to wcześniej orientuje się na sukces i współpracę.

Taka jest Nowa Jakość Pyszczków, a kto chce zobaczyć, jak ją osiągnąć (czyli jak się z J-Pyszczka robi dominę), niechaj zajrzy tu.

Drugie wielkie wydarzenie dni ostatnich, to Zlatujący się Filozofowie w Opolu. Impreza polegała na tym, że do Opola (notabene, miasta, które wysyła do Holandii swoją siłę roboczą w zamian za holenderskie goryle) zleciała się studenteria wszelkiej maści, począwszy od wschodzących gwiazd filozofii, przez tak zwaną ,,studenterię aspirującą'', a skończywszy na (i to w przytłaczającej większości) sfrustrowanych chłopaczkach skoncentrowanych na chlaniu wódy w bramie.

Generalnie rzecz biorąc, Zlot Filozoficzny J-Pyszczek uważa za imprezę skrajnie nieudaną; choć oczywiście wygłosił referat (Do we really need Deep-Structure?), do którego zadano mu aż trzy pytania, a wieczorami bawił się przednio. Negatywne emocje J-Pyszczka wobec Zlotu biorą się stąd, że, primo, organizatorzy nie zrobili Pyszczkom rezerwacji pokoju 2-osobowego, mimo że zamówiły i zapłaciły; secundo, referaty nie zostały tematycznie poklasyfikowane: referaty z tej samej dziedziny odbywały się równolegle. Tertio, towarzystwo z Polski było w 90% zasznurowane i nudne; oczekiwania spełnili tylko Holendrzy i stała warszawska ekipa.

R-Pyszczek ma na temat Zlotu ciut inne zdanie, o czym można przeczytać w maszoperii

Głównym punktem Zlotu była jednak mimo wszystko wizyta Pyszczków i ich Znajomych w ZOO i obejrzenie jedynych w Polsce goryli. A w ramach realizacji swoich pomysłów racjonalizatorskich J-Pyszczek niedługo zamieśći w necie zdjęcia z gorylami, kozami i watą cukrową.

Tymczasem, J-Pyszczek chce się pochwalić, ze uruchomił suplement fotograficzny, na którym to można oglądać dokumentację różnych Pyszczkowych wydarzeń, między innymi Zlotu i Liderszipu.

J-Pyszczek prosi o wybaczenie, że zrobił suplement graficzny korzystając ze strasznie brzydkich GooglePages, ale suplementacja Hot-Pyszczków była koniecznym krokiem w realizacji projektu podniesienia wydajności, mającym na celu umożliwienie sharingu fotografii z innymi memberami naszego teamu.

środa, maja 10, 2006

O tym, że ostatnimi czasy ludzie maszerują

Ostatnimi czasy pojawiła się taka tendencja społeczna, żeby maszerować.

Wczoraj na przykład maszerowali studenci -- po to, żeby, ogólnie rzecz biorąc, zamanifestować sprzeciw. Zaczęli maszerować w samo południe, czyli wtedy gdy normalni ludzie odbywają zajęcia dydaktyczne, i przemaszerowali spod KaPeTrzy aż pod Sejm eRPe. R-Pyszczek, natchniony postawą obywatelską, postanowił był wcześniej, że też pomaszeruje. No i, kiedy J-Pyszczek kontemplował żałosny poziom pewnego wtorkowego seminarium poświęconego interpunkcji, ortografii i poprawnej polszczyźnie, na które przychodzą ludzie, którzy nie odróżniają kwantyfikatora ogólnego od egzystencjalnego, otóż wtedy właśnie R-Pyszczek maszerował na czele pochodu manifestującego, wypinając dumnie swoją niebagatelną klatę i wykrzykując różne hasła.

J-Pyszczek nudził się wtedy potwornie, no bo na zewnątrz piękne słońce, postawa obywatelska wisi w powietrzu, sprzeciw przeciw przeciwnikom tchnie się sam w żakowską pierś, a J-Pyszczek siedzi w 10A i słucha, jak OjciecDyrektor zastanawia się, co to znaczy zaprzeczyć. J-Pyszczek postanowił więc, że jak tylko się skończy, to biegiem dołączy do maszerującego R-Pyszczka, żeby zobaczyć co też się dzieje.

No więc, jak się rzekło, tak się stało i J-Pyszczek dołączył, żeby zobaczyć, co się dzieje. I co się działo? Otóż nie działo się nic. Studencka obywatelska postawa po godzinie rychło się rozeszła, a sprzeciw, ogólnie rzecz biorąc, zamilkł. W pobliżu waginalnego pomnika na Wiejskiej stał tłumek Zielonych i Czerwonych, Anarchistów i Socjalistów, czyli lewaków --- paradoksalnie --- różnej maści (bo przecież wszyscy lewacy są jednej maści - jak to dowodził na logice II Cezary). Nie było ani jednego konserwatysty czy neokonserwatysty, nawet żaden wszechpolak honoru Romana przed młodzieżą nie bronił.

Tak więc, J-Pyszczek wyciągnął se konkluzję, że przy francuskiej studenterii, to się nasi mogą schować. No bo primo --- zbyt pokojowo, secundo --- zbyt krótko, tertio --- zbyt różowo.

A dzisiaj z kolei było na biało. Maszerowali lekarze i pielęgniary, czyli w większości zdemoralizowany konglomerat postaw roszczeniowych. Maszerowali z hasłami w deseniu ,,szpitale dla ludzi - nie dla pieniędzy'' i ,,chcemy podwyżek''. O ile to drugie J-Pyszczek może zrozumieć, no bo jednak płace w służbie zdrowia rzeczywiście żenują, to pierwsze hasło pozostaje dla J-Pyszczka objawem socjalistycznego skretynienia.

Bo chodzi o co: gdyby ci cali lekarze i pielęgniary naprawdę chcieli podwyżek i dobrobytu, to powinni protestować, manifestować, strajkować i lobbować w imię zniesienia eNeFZetu i ZUSu i wprowadzenia dobrowolnych komercynych ubezpieczeń zdrowotnych. Ale wtedy to by się okazało, że jednak szpital to jest zwykły podmiot gospodarczy świadczący płatne usługi, a staff medyczny to zwykły staff, któremu klient za wyświadczenie usługi płaci. I wtedy by już staff medyczny nie mógł się tak bezczelnie korumpować, bo żaden jeleń, który płaci ubezpieczycielowi nie smarowałby staffowi medycznemu pod stołem gratyfikacji a conto lepszej i szybszej opieki lekarskiej. Co gorsza, gdyby służbę zdrowia sprywatyzować, to by biała gwardia polskiego zdrowia straciła niezmiernie atrakcyjny status niedoopłacanych męczenników z powołania. A przecież im bardziej męczennik, tym większy respekt wzbudza, co, wiadomo, łechce ambicję. Dlatego ci, co dzisiaj maszerowali, zamiast krzyczeć ,,znieść NFZ'', krzyczeli, że szpitale nie dla pieniędzy.

Do takich to społecznych dygresji doprowadził dziś J-Pyszczka fakt, że ludzie maszerują. Ale dygresji będzie miał J-Pyszczek więcej, bo tendencja, by maszerować, póki co się rozwija.

Mianowicie w piątek będą studenci maszerować na piwo w imię juwenaliów. W sobotę, na Ziemiach Odzyskanych pomaszerują licealiści i nauczyciele w sprawie ministra edukacji (Amelka ma tak napisane na gadugadu). Za dwa tygodnie pokolenia JPII i BXVI będą maszerować na plac przy Makkinzeju, żeby zobaczyć głowę państwa Watykan w przedziwnym performansie quasi-artystycznym. 15 czerwca w całej Polsce przemaszerują procesje Corpus Christi i wysypią na asfalt tony uczulających Pyszczki kwiatków.

Skutkiem czego wszystkiego, w imię kontestacji autobusów w korkach, Pyszczki będą musiały i tak maszerować do domu z buta.