J-Pyszczka ostatnio skłoniło do refleksji. I to tak skłoniło, że aż wymyślił Gedankenexperiment w stylu mózgów w naczyniu, a mianowicie - mózgi w agorze.
Wyobraźmy sobie bowiem - pisałby J-Pyszczek, gdyby był Hilarym Putnamem, ale nie jest, - że jesteśmy li tylko mózgami w naczyniach podłączonych do gazety.pl. Wszelkie nasze doznania zmysłowe nie odnosza się więc do świata rzeczywistego, lecz do świata, który wytwarza portal agory. Sądzimy, że widzimy graby i wiązy, ale tak naprawdę, to Michnik pobudza nasze zmysły tak, abyśmy graby i wiązy widzieli. Sądzimy, że rysujemy portret Churchilla, ale tak naprawdę nasz rysunek nie przedstawia Churchilla - tylko obraz Churchilla widziany oczyma Michnika. Wiadomo, w każdym razie, o co chodzi - chodzi o pewną wersję sceptycyzmu.
J-Pyszczka naszła ta wizja w kontekście głębszych przemyśliwań o tym, że lektura gazety.pl stanowi znacznie zbyt znaczne źródło pyszczkowej wiedzy o świecie. Bezpośrednie - bo gazeta.pl zaczyna i kończy każdy dzień Pyszczków. Pośrednie - bo z gazety.pl pochodzą niusy w niemal każdym serwisie informacyjnym, jaki udostępnia Pyszczkom sieć web. Gazetę.pl czytają ewidentnie na przykład w Teleexpressie, który Pyszczki namiętnie oglądają online do obiadu. Nius o stole dla nosorożców w ZOO na Pradze wieńczył wydanie Telexpressu dzień po tym, jak wrzucono go na gazetę.pl.
Nie trzeba wspominać, że gazeta.pl rządzi też doborem materiałów do całej reszty serwisów w tefał. Pyszczki, prócz Teleexpressu ogladają też czasem online Wiadomości - bo tam co najmniej raz w tygodniu pokazują Wildsteina, jak opowiada o tym, że Wiadomościom skacze w rankingu percepcji obiektywności. Ale niusy z Wiadomości to też gazeta, jak się patrzy, z Anetą K. i spermą posła Łyżwińskiego na czele (fuj).
Ale i tak emanację gazetowej Jedni informacyjnej przebija emanacja jej dennego, ostatnimi czasy, stylu polszczyzny. Być może gazecie.pl skończyła się licencja na spellcheckera, być może skończyła się jej licencja na słownik polskiego - ale nic nie usprawiedliwia kwiatka, jakim jest Grupa Studyjna ds. Iraku. Dobrze, że nie kameralna. Albo lepiej - halowa.
Chodzi oczywiście o Iraq Study Group, której nazwę normalny użytkownik polszczyzny przetłumaczyłby jako "Grupa Studiów Irackich". Ale gazeta.pl idzie w zaparte: grupa studiuje, więc jest studyjna.
Pyszczki też są, poniekąd, studyjne. Gorsza sprawa, że mózgiem w agorze jest też mózg Macieja Orłosia, który za gazetą powtarza: grupa studyjna do spraw iraku.
I teraz, uwaga, będzie pointa: czy jeśli jesteśmy mózgami w agorze, to możemy w ogóle pomyśleć, że nimi nie jesteśmy?
piątek, grudnia 08, 2006
O mózgach w agorze i że studia są studyjne
Posted by Julencja at 20:59
Labels: agora, media, polszczyzna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Gratuluję dokonanych spostrzeżeń!Cieszy mnie, że zwraciłaś na to uwagę. Z mediami gazeto.pl-owymi rzadko mam kontakt bezpośredni, a wiadomości bieżące docierają do mnie z telewizorni -- do gazet sięgam po felietony -- ale już dawno zwróciłem uwagę na częściowy izomorfizm jaki pomiędzy różnymi serwisami informacyjnymi wyznaczają niusy. Mój spłodziciel lubuje się w oglądaniu wszelkich w danej chwili dostępnych (zależnie od stopnia zamoknięcia anteny) dzienników, więc przez długi czas miałem bogaty materiał porównawczy i zachodziłem w głowę, jak to jest, że słyszę te same zdania w porannych Wiadomościach, popołudniowym Kurierze i wieczornej Panoramie. Kiedy trochę podrosłem, dowiedziałem się o istnieniu takich dziwnych zwierząt jak TAI i PAP. Znam trochę, ale chyba nie dość dokładnie, kulisy funkcjonowania machiny dziennikarskiej i na podstawie tej wiedzy wnioskuję, że dzienniki mówią tak często tym samym głosem, bo korzystają z wiadomości tak samo zredagowanych przez te same agencje informacyjne.
dobra dobra, Ty Jula narzekasz na gazetę.pl całkiem słusznie, ale na Twoje (i innych) nieszczęście jest to jedyny sensowny portal informacyjny w polskim internecie. onet jest żałosny, wp do bani, interię omijam, zostaje tylko gazeta. liczyłem trochę na dziennik.pl, ale jest niestety żenujący.
szkoda:(
aha, jest oczywiście jeszcze rzeczpospolita online, ale ich strona jest głęboko słaba.
Postulat: mniej agory - więcej poznania bezpośredniego, a więc ślimaki, deszcz, a czasem można też wpaść do biura samoobrony lub innej lpr i doznać jak molestują (lub nie) piękne i/lub przeciętne kobiety oraz żądnych kariery przystojnych mlodzieńców; serwisy do kredensu!!! precz z teleexpresem
Jakość to jedno - co chwila czytam, że gazecie jakiś trochę-bardziej-specjalistyczny w zamierzeniu artykuł nie wyszedł, że wierutne bzdury i zero znajomości tematu... ale mediów belgijskich z ich poczuciem humoru to ja Wam szczerze zazdroszczę. To a propos tej prowokacji z niezależną Flamandrią. Niepozorna prawica dostała reklamę na pół świata...
Prześlij komentarz