wtorek, czerwca 12, 2007

O klastrowaniu synonimów i włoskich lodach, czyli o sesji

Mówią, - R-Pyszczek mówi, Agnieszka mówi, - że wypadałoby coś wreszcie napisać na tym blogu, bo wziął się zaciął na Filutce z kwietnia. A poza tym, podobno blogowanie dobrze robi na higienę intelektu, o którą ponoć należy dbać w trakcie sesji. W szczególności - w trakcie sesji belgijskiej.

A sesja belgijska to, proszę wiernych Czytelników, nie jest byle co. W porównaniu z nią, to co się odprawia w czerwcu na KP3, to nie są żadne egzaminy, tylko ich nędzne podróbki. Pierwsza różnica - zacny IF UW stosuje dumpingowe i-si-ti-esy (takie punkty, co Unia kazała przyznawać żeby zharmonizować wyższe kształcenie). Przykładowo, za seminarium Mieszka Tałasiewicza IF UW daje 15 i-si-ti-esów. Żeby zaliczyć rok, trzeba uzbierać ich sztuk 60. Czyli wystarczy pójść na 4 seminaria, napisać 4 sprawozdania i przedstawić 4 referaty (złożoność trudnościowa zaliczenia roku na KP3 jest stała i wynosi 8 trudów - J-Pyszczek sam wymyślił tę jednostkę!) Tutaj natomiast trudów trzeba więcej. Przykadowo kobylasty egzamin z retriwalu informacji (o szukaniu, o sieciach, o klastrach i maszynach, które się uczą) daje punktów 4. Żeby zaliczyć rok, trzeba takich egzaminów zdać 15. Czyli tyle, ile dają za jednego Mieszka.

Dzisiaj właśnie J- zdawał taki egzamin (który i tak stanowi tylko 66% oceny, bo jeszcze trzeba było pracę trzasnąć - J- trzasnął i to jaką!). I wszystko byłoby świenie i kolorowo, gdyby nie czeski błąd, jaki J- popełnił w części pisemnej (były aż 2 części!). Błąd jest tak czeski, że aż warto się nim pochwalić, ku pocieszeniu innym sesjującym.

Otóż kazali J-Pyszczkowi poklastrować słowa. Mamy zbiór słów, mamy macierz relacji między słowami i mamy zbudować tezaurus. Czysto statystyczne robienie maszyny w konia, że niby rozumie automatycznie słowa i wie, które to synonimy. J- się uczył, więc zadanie zrobił. Wyszły mu dwa klasterki, enlegancko, tak jak miało być. I już oddawał pracę, bo czas się kończył, ale nagle się zorientował, że ta macierz relacji, co mu ją dali, to nie była macierz podobieństw słów (np. kookurencji, jak to się zwykle daje), tylko macierz odległości między słowami w korpusie. Znaczy się, że im większa stała w macierzy cyferka, tym bardziej niesynonimiczne były słowa (statystycznie biorąc rzecz). Ale było już za późno. J- oddał więc rozwiązanie zadania, które przedstawiało dwa klastry najbardziej niesynonimicznych słów. Żenada...

Był to już drugi egzamin J-Pyszczka. Pierwszy był w czwartek i dotyczył stosunków - europejskich po 1945. Bardzo fajny przedmiot, bardzo isnpirujący, zaogniający pyszczkowe kłótnie: qualified majority voting czy unanimity? R- oczywiście na socjalistycznej straży eurokratów, J- po stronie rokoszan z "liberum veto!" na ustach. Albo przyjąć Turków, czy nie przyjąć? R-Pyszczkowy euronacjonalizm versus J-Pyszczkowe umiłowanie kebaba. Ale przedmiot się już skończył, i trzeba było zdać egzamin (1000 stron lektur za 5 punktów - cf. raz jeszcze seminaria z KP3... łza się w oku kręci).

Pyszczki jednak nie narzekały na konieczność uczenia się historii Unii (choć pewnie w innych okolicznościach, gdyby przedmiot był obowiązkowy, narzekałyby niezmiernie). Historia Unii jest wprawdzie najnudniejszą historią ze wszystkich możliwych - zamiast wojen są kryzysy pustych krzeseł, zamiast
krwawych podbojów - dobrowolne akcesje, a zamiast walk zbrojnych - szczyty i obrady. Nic się nie rozpada, nic nie bombardują, wszystko idzie gładko - historia na miarę ulotek świadków Jehowy.

Pewne ciekawostki z historii Europy okazują się jednak nieocenione. Pozwalają bowiem brylować w socjecie i, co więcej jeszcze, stawiać ważkie problemy natury etycznej.

Na przykład, o czym J- wcześniej nie wiedział, Margaret Thatcher, z wykształcenia chemik, wynalazła (sic!) - lody kręcone, tak zwane włoskie. Czy wobec tego eurofederalista, laburzysta, albo inny antytaczerysta, może z czystym sumieniem oddawać się konsumpcji loda w wafelku? Czy to nie narusza spójności światopoglądowej?

Baudrillard pisze (J- nie wie, czy pisze, ale warto się na wszelki wypadek powołać, zawsze to i lepiej brzmi), że normą współczesnej etyki jest spójność symboli konstytuowanych przez konsumowane dobra. Czyli, że jak J- jada lody kręcone i jednocześnie jada w barze mlecznym (dotowanym! konstytucyjnie gwarantowane!), to jest niespójny. I że to źle, więc musi się opowiedzieć. Zadeklarować.

Ważki problem - wart przemyślenia przed powrotem na KP3. Zwłaszcza, że R- musi jeszcze napisać zeszłoroczną pracę z nieanalitycznej...

Brak komentarzy: