wtorek, czerwca 12, 2007

O tym, gdzie studiować lingwistykę, czyli Pyszczkom w żłoby dano i nie wiedzą co wybrać

Chwilowe rozprężenie po wczorajszym egzaminie sprawiło, że J-Pyszczka naszła refleksja: co dalej? Za 2 tygodnie Pyszczki sobie wrócą nad Wisłę (nad Odrę w zasadzie), potem w październiku pójdą na zajęcia, na które już się zarejestrowały przez USOS, w listopadzie wymyślą swoje tematy prac magisterskich, w maju, powiedzmy, skończą je pisać, w czewrcu, optymistycznie, się obronią i... i co dalej?

Można by sobie teraz pogawędzić w tonie marudnym, że w IV RP nie ma zbyt dużych możliwości rozwoju i merkantylizacji talentów dla dwóch świeżych filozfów zainteresowanych lingwistyką, retriwalem informacji i programowaniem. No bo co - studia w IPI PAN z tysiącem złotych na miesiąc (choć plotki mówią, że PAN przymierza się do likwidacji stypendiów)? Czy też doktorat na KP3? A może mckariera w warszawskim city? Też jest to jakies wyjście... ale bez entuzjazmu.

R- oczywiście już dawno zarzucił pomysł pozostawania w Warszawie i skwierczenia w rondlu z sosem własnym na KP3. R- planuje wrócić do Leuven i skwierczeć z tutejszymi lingiwstami w CCL, na pierwszym piętrze uroczej kamienicy na ulicy Marii Teresy. Ma to swoje plusy - doktorat się zrobi, tysiąc dwiescie erło się zarobi, w weekendy można bawić się LISP-maszynami w piwnicy. Ale są też minusy - Leuven jest małe, jest nudnawe, nie ma ładnej przyrody w okolicy no i J- się tu trochę nie odnajduje.

J- ma natomiast inny pomysł, który wprawdzie nie przyspiesza za bardzo pyszczkowych karier (rok w plecy), ale jest genialny (jak każdy J-pomysł), pozwala pojeździć po Erłopie, poznać nowe środowiska i się porozwijać. Pomysł jest taki, żeby se postudiować lingwistykę i zrobić MSc.

A gdzie to można zrobić? Gdzie można studiować prawdziwą lingwistykę? Nie stosowaną (czyli studia dla tłumaczy), nie danielewiczowistykę (czyli dogmatykę Bogusławskiego) i nie komputerową (czyli naukę obsługi emacsa)? Oczywiście, nie w Polsce. Za to można: w Saarbrucken, w Bolzano, w Pradze, w Utrechcie, na Malcie nawet ponoć można.

Krótki przegląd więc:
Saarbruecken (Niemcy)
Master of Science in Computational Linguistics, ze specjalizacjami w Computational Psycholinguistics, w Language Technology, w Phonetics & Speech Technology i w samej Computational Linguistics. Kosztuje to 500 euro, trwa 18 miesięcy i jest w górach. No i jest po angielsku. Ludzie związani z Saarbruecken piszą świetne podręczniki do NLP i IR, więc raczej oferta nie jest ściemniana. Do tego, jak się już jest studentem Saarbruecken, to można jeden semestr spędzić w ramach umowy multilateralnej w Bolzano.

Bolzano (Włochy)
European Masters Program in Language and Communication Technologies. Kosztuje już trochu więcej, bo całe 1150 erło za rok. Ale są skolarszipy dla biednych (5200 erło na rok) i dla mądrych (1080 erło). Jak zwykle biedni dostają więcej niż mądrzy, ale jak się jest mądrym i biednym, to dopiero się ma!
W Bolzano są góry, i to nie byle jakie, bo Dolomity. Wymagania są tylko niestety trochę wyższe, niż w Saarbruecken, bo chcą baczelorów lingwistyki lub pokrewnych - no a jak w Polsce zrobić baczelorat z lingwistyki!? Dla baczelorów informatyki lub sztucznej inteligencji Bolzano ma natomiast inną propozycję: European Masters Program in Computational Logic. Uczą tam logiki, Prologa, Sieci Semantycznych, Databaz, Reprezentacji Wiedzi i innych fajnych rzeczy, które roziwijają kulturę materialną XXI-wiecznej cywilizacji. Tylko Wlochy są drogie, kurde.

Ale jest jeszcze inna opcja.

Praga (Czechy)
Południowi sąsiedzi też oferują European Masters Program in Language and Communication Technologies. Trwa 2 lata, jest po angielsku, nie wiadomo wprawdzie, ile kosztuje, ale znając Czechy, to na kieszeń Pyszczków. Program jest prawie taki sam jak Bolzański, bo to w ramach unijnego Erasmus-Mundus robią. W ogóle cała idea European Masters Program jest fajna - studiuje się rok tu, rok gdzie indziej. Strasznie kosmopolityczne.

Utrecht (Holandia)
Master of Arts in Linguistics za 1538 erło. 2 lata, ze stażem, fajne zajęcia (wszędzie zresztą zajęcia są fajne). Nie ma wprawdzie ładnej przyrody (typowe dla Niderlandów), ale za to jest w miarę blisko do morza, w sklepach jest dobre żarcie, no i Utrecht jest większy niż Leuven.

Jest jeszcze Amsterdam, ale jakoś za bardzo oklepany:) Drogi (1500 erło), zdemoralizowany (narkotyki, prostytutki, pedofile i rozpusta), ludzie jeżdżą tam na goło na rowerach i w ogóle. No i jeśli Amsterdam to nie MSc tylko PhD od razu by się przydało.

Cóż, Pyszczkom w żłoby dano, w jeden Saarbruecken, w drugi Bolzano, i jeszcze multum innych opcji. Trzeba będzie wybrać, może Wierni Czytelnicy dopomogą?

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

ja tam bym te nimce wybrał, ale co ja się znam?

Anonimowy pisze...

No ja tez sie w kierunku Nimców inklinuje. Tanie som.

Anonimowy pisze...

Jedź-do-Czech! Jedź-do-Czech! :D

Ja w każdym razie kiedyś na pewno tam pojadę.. sooner or later, już sobie kontakty zdobywam :)

Anonimowy pisze...

Hi,

tak sobie pomyslalam ze to nie moze byc ze tylko w Leuven takie cos tu jest w Belgii - i rzeczywiscie, po zapytaniu mojego kolegi z pracy (ktory cos podobnego byl studiowal jak cie interesuje, z tym ze jesli sie okaze ze to jednak zupelnie co innego to przepraszam za linguistyczne dyletanctwo, ja w tej dziedzinie malo obeznana jestem ...) okazalo sie ze on zrobil MSc z Computational Linguistics w Antwerpii... Czy to cie moze zainteresuje? Zawszec ta Antwerpia nieco wieksza od Leuven...?

Anonimowy pisze...

Wiem, że jest taki joint program KULeuven, Antwerpii i Gandawy, nazywa się MA in Adnvaced Formal Lingustics. Ale może w Antwerpii mają cuś jeszcze innego. Zgógluję.

Swoją drogą, fajna ta Twoja firma, Kalina:)

Anonimowy pisze...

ja studiuje lingwistyke w Rzymie :) i o dziwo to jest dosc fajne :) ale ja to studiuje po wlosku, Wy widzę ze szukacie po ang :)