środa, kwietnia 12, 2006

O ostatnich mało medialnych wydarzeniach

Dzisiaj J-Pyszczek został przez R-Pyszczka ponaglony do popełnienia kolejnego wpisu na blogu. ,,Dużo czasu już minęło od ostatniego wpisu - argumentował R-Pyszczek - a przecież tyle się działo''. J-Pyszczek jest innego zdania: działo się może i wiele, ale niezbyt medialnie. Ale skoro R-Pyszczek każe, to trzeba robić, mamy wszakże u Pyszczków neokonserwatywny patriarchat.

Otóż w sobotę Pyszczki poszły pierwszy raz w życiu razem uczyć się tańczyć. I to nie byle czego, bo salsy, żeby być dżezi, trendi i wymiatać na latynoskich imprezach, tak, żeby Mareczkowi opadła szczęka (w tej owej szczęce mareczkowej cel nauki tańca upatruje R-Pyszczek <-- ważne!). Pyszczki poszły, nauczyły się kroku o wdzięcznej nazwie ,,bejzik'' wraz z kilkoma wariacjami na jego temat i nader zadowolone ze swojej nowej aktywności sportowo-kulturalnej, poszły na piwo. Po drodze chciały też na piwo wyciągnąć jedną taką koleżankę, która mieszka blisko pyszczkowej szkoły salsy, ale koleżanka owa ściemniła im, że jest w proszku, co tez Pyszczki mają jej za złe.

Pyszczki chciały koniecznie pójść na piwo na Frascati, bo tam jest najfajniejsze piwo i najfajniejszy grill w całym mieście, ale okazało się, że Frascati jeszcze nie działa, więc kaszana, tym bardziej, że logicznie (a, co gorsza nawet, politycznie) możliwe jest, że w tym roku Frascati działać nie będzie i podzieli los sławnej i uwielbianej Tereski za BUWem. Ale miejmy nadzieję, że nie podzieli, bo Frascati to by było idealne miejsce na piwo w piątki po zajęciach.

Koniec końców, czy też summa summarum, jak mawiają mishowcy, Pyszczki wylądowały w amatorskiej i tam, spoglądając kątem oka na parę stałych bywalców migających do siebie o jakichś strasznych sprośnościach i próbując rozkminić złożoną gramatykę PJM; no więc tam właśnie, Pyszczki podzieliły się swoimi wrażeniami z pierwszej lekcji salsy, zgłosiły wzajemne zastrzeżenia co do swoich tanecznych dokonań (R- miał pretensje do J-, że za mało wymachuje cyckami; J- za to miał pretensje do R-, że podskakuje i wygląda jak Cezary w walce Kung Fu) posnuły perpsektywiczne wizje, jak to już wkróce będą strasznie wymiatać na parkietach latynoskiej warsiawy i latynoskiego Leuven.

W niedzielę za to Pyszczki wybrały się do świątyni konsumpcji na Wołoskiej i w olbrzymim Albercie, który kiedyś był Carrefourrem, nabyły owoce morza po bardzo promocyjnej cenie, żeby w poniedziałek zrobić sobie czaderskie penne frutti di mare. J-Pyszczek nie przewidział tylko, że owe morskie stwory posłużyć mogą R-Pyszczkowi jako niecny podstęp...

Otóż w poniedziałek, po tym jak Pyszczki nie poszły na koncelebrowane seminarium rano, i po tym jak się wybyczyły za wszystkie czasy, i po tym jak J-Pyszczek sam jeden poszedł na wykład z macroeconomics I (bo Kazik sprawę olał, a niech żałuje, bo wykład był fajny), no i po tym jak J-Pyszczek wrócił do domu; po tym wszystkim mianowicie R-Pyszczek zrobił przepyszne, czaderskie, fenomenlne wręcz penne frutti di mare na winie, czosnku i pietruszce. Pyszczki zjadły, wycieliły się i podjęły decyzję (zgubną w skutkach) o pójściu na ,,V for Vendetta'' do kina.

I tamże właśnie, w okolicznościach niesprzyjających bynajmniej, wyszło szydło z worka: otóż R-Pyszczek chciał otruć J-Pyszczka! Nie wiadomo, co też R- dodał do tego całego frutti srutti (nb. przepysznego), ale przyprawił J-Pyszczka o niezgorszą i całkiem efeketowną czystkę żołądkową, polegającą na zarziganiu hallu, toilety i sali nr 4 pewnego kina przy pewnej ulicy w centrum pewnego miasta.

No więc tak: to było medialne.

Z innych, mniej medialnych wydarzeń: dzisiaj nie było w szkole Ojca Dyrektora, bo jest podobno chory. Szkoda, że nie wysłał wcześniej mejla z uprzedzeniem, to J-Pyszczek by nie musiał dzisiaj wstawać i mógłby się bezkarnie pobyczyć. A tak wstał i się przejechał na KaPeTrzy bez celu zupełnie.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

"I to nie byle czego, bo salsy, żeby być dżezi, trendi i[...]"

FREŻI! Nie jesteście na bieżąco.

J - wywalili Cię za zahaftowanie hallu?

Anonimowy pisze...

Pardon, ferżi. Paluchy mi z oburzenia z powodu Waszej niewiedzy pokręciło.

Julencja pisze...

Jakkolwiek Pyszczki nie słyszały jeszcze, że się tera mówi ferżi, miast dżezi, Pyszczki przystają na sugestię kolegi TZW. No więc tak, poszły na tę salsę, żeby byc ferżi.

A z kina nie wywalili: Pyszczki rzigają obficie acz dyskretnie;p