czwartek, kwietnia 06, 2006

Wizyta teściowej...

...vel Mamusi j-Pyszczka, czyli Buni małego Rysia, którego jeszcze nie ma.

Pyszczki odebrały Teściową z dworca pykapy w Warszawie. Ku wielkiemu zaskoczeniu pyszczków, Mamusia okazała się być w towarzystwie. Męskim, co gorsza. Towarzyszem był owiany legendą Mareczek, kumpel Wielkiego Człowieka ze Szczecina (nie mylić z kumplem R-Pyszczka Mareczkiem), z czasów, gdy razem studiowali na Cool University. Kupił R-Pyszczkowie łyskacza (czarnego!), więc wzbudził pewną dozę sympatii. Zamknijmy jednak temat Mareczka (kumpla WCzZSz). Jest to bowiem osobnik tak tajemniczy, że aż nie wiadomo, czy nie handluje bronią albo nie jest agentem Opus Dei. A o takich personach nigdy nie jest bezpiecznie pisać. (Uwaga do Mareczka, kumpla R-Pyszczka: jeśli kiedyś zajmiesz się handlem bronią, oczekuję, że będziesz stawiał łyskacza.) Mareczek zresztą miał nazajutrz rano samolot, więc całkiem wcześnie opuściliśmy go taksówką na Placu Konstytucji.

Teściowa (którą jest Mamusią J-Pyszczka, czyli Bunią małego Rysia, którego jeszcze nie ma) przyjechała do Warszawy na bardzo ważną konferencję, na którą jako osoba bardzo obowiązkowa poszła. Po prelekcjach konferencyjnych została odebrana w celu udania się na spacer po mieście. W tym momencie należy docenić chytrość J-Pyszczka. Wymyślił prosty acz skuteczny sposób na pacyfikację Mamusi, bez skutków ubocznych (i.e. nie pozbawiający jej żadnych cech pozytywnych). Wzięliśmy Mamusię do księgarni na Koszykowej gdzie, jak łatwo przewidzieć, dostała lekkiego kociokwiku i oczopląsu (,,Ach! Boże jak tu tanio! Och, jaka wspaniała książka! Och, to tylko 5 zł! Ojej, czemu nie ma tego u nas w Szczecinie! Oooooooooooch...''). Po półgodzinie mieliśmy Mamusię spacyfikowaną, zadowoloną z życia i bogatszą o circa 2 kilogramy książek. Dwoma kilogramami książek objuczony został oczywiście nie kto inny, jak zięciunio Teściowej R-Pyszczka, czyli Mamusi J-Pyszczka, czyli Buni małego Rysia, którego jeszcze nie ma. (Gwoli wyjaśnienia: określenia ,,spacyfikowana'', ,,pacyfikacja'' są teminami technicznymi. Nie mają sugerować, że Mamusia przed spacyfikowaniem była wykazywała jakieś wrogie zamiary badź była uciążliwa. Broń Panie Boże. Oznacza jedynie, że po pacyfikacji była już uszczęśliwiona i psychologicznie niezdolna wrogich aktów.)

Po wizycie na Koszykach wróciliśmy do domu, gdzie spacyfikowana Teściowa uraczyła Pyszczki wprost fenomenalnymi bakłażanami. Dodatkowego smaczku całej sytuacji dodawał fakt, że dzięki jedynej w swoim rodzaju więzi powstającej między matką a córką gdy wspólnie gotują, w trakcie przygotowania bakłażanów R-Pyszczek mógł poświęcić się, ku swojemu zadowoleniu, realizacji typowo patriarchalnego modelu rodziny: leżał na kanapie i czytał mądrą książkę.

Nazajutrz bladym świtem Mamusia J-Pyszczka, czyli Bunia małego Rysia, którego jeszcze nie ma (vel Teściowa R-Pyszczka) opuściła nas, by powrócić do Od Zawsze Polskiego Szczecina, aby uratować swoją drugą córkę od zgubnych wpływówWielkiego Człowieka ze Szczecina i rekolekcji. A życie Pyszczków toczy się dalej.

To pisałem ja, Jarząbek Wacław.

Brak komentarzy: