wtorek, kwietnia 25, 2006

O tym, co uzmysłowił J-Pyszczkowi R-Pyszczek a propos Balonu Ojca Dyrektora

Niedawno Nina opowiedziała Pyszczkom przypowieść quasi-biblijną pod tytułem ,,Balon Ojca Dyrektora''. Z grubsza chodzi o to, że Ojciec Dyrektor ma Balon, który trzeba pchać w górę, żeby się coraz wyżej wznosił. W tym Balonie siedzi, rzecz jasna, Ojciec Dyrektor, Nowy Tutor J-Pyszczka, Nina, J-Pyszczek pewnie może też, no i jeszcze parę innych mniej ważnych osób, np. KarolLew (z R-Pyszczkiem to nie wiadomo, czy siedzi w Balonie).

Okazało się, to znaczy Nina powiedziała, że Ojciec Dyrektor jej powiedział, że właśniemy my, czyli Nina, J-Pyszczek i KarolLew, musimy sprawić, by ten Balon dalej leciał.

I dzisiaj R-Pyszczek uzmysłowił J-Pyszczkowi o co mu chodziło -- i nie jest to wcale takie explicitne.

Otóż, jak zwrócił cennie uwagę R-Pyszczek, Ojciec Dyrektor powiedział to tym Balonie w okolicznościach osobliwych - wtedy, gdy wyrzekał się swoich dziatek najmilejszych i cedował odpowiedzialność za ich dalsze losy na ludzi, których na upartego można by podejrzewać, że Balon by chętnie przekłuli. I to znaczy, jak zauważył R-Pyszczek, że Ojciec Dyrektor miał na myśli to, że Balon musi lecieć wyżej, bo ojczyzna woła, a kosz za ciężki; czyli trzeba wyrzucić zbędny balast, czyli między innymi J-Pyszczka!

Czyli R-Pyszczek uzmysłowił J-Pyszczkowi, że jest li tylko worem piachu w OjcoDyrektorowym Balonie, ciężarem zbędnym, Balon więżącym.

I niby jest to smutne, po dłuższym namyśleniu, w sensie to, że J-Pyszczek został z Balonu wyrzucon, ale pozwala też wyprowadzić pewne ważkie wnioski:
-- otóż J-Pyszczek nie jest wcale taki ciężki, skoro poszedł jeb z Balonu na ziemię, a Balon jak się był nie wznosił, tak nie wznosi się nadal;
-- J-Pyszczek musi być strasznie ważny, skoro to on został uznany za czynnik hamujący wzlot dalszy Balonu;
-- no i, co z tego wynika, J-Pyszczek może teraz kupić se własny BALON, i zapraszać se własnych ludzi do kosza, i potem wznieść się wyżej, niż Balon Ojca Dyrektora i wrzucać mu z góry wory z piachem do jego kosza.

Balony

I na zakończenie -- balony. Jeden z nich na pewno należy do Ojca Dyrektora.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pamiętacie z dzieciństwa jaka radocha była z przekutego balonu...;-)

Ryszard Szopa pisze...

Obawiam się, że balon tgo typu może mieć kilka dziur, a wciąż unosić się w powietrzu... Nie ma też tego przyjemnego huku jak pęka...

Julencja pisze...

ale balon OjcaDyrektora nie byłby balonem OjcaDyrektora, gdyby nie hukał od przekłucia. Huka! I to tak, że hej!

Anonimowy pisze...

a może to nie jest wcale żaden balon, tylko jakiś twór balonopodobny?