piątek, kwietnia 28, 2006

O tym, co J-Pyszczka bardzo mierzi w nauczaniu filozofii w wyższych szkołach

Dzisiaj J-Pyszczek poszedł do szkoły, jak zwykle zresztą w piątki, żeby pouczyć się filozofii analitycznej na takich jednych zajęciach kursowych, na które, nie ma szpaka, trzeba chodzić.

I tam, na tych zajęciach, pod wpływem generalnej irytacji śliskim gruntem i farmazonami przez R-Pyszczka w ramach porannej gimnastyki wygadywanimi, J-Pyszczek pomyślał se, że w zasadzie to go strasznie jedna rzecz w pomaturalnym nauczaniu filozofii mierzi.

,,Pocholerę...'' - zadumał się wyraźnie zdrażniony J-Pyszczek - ,,...pocholerę uczy się młodzież, że jakiś tam Pikkodellamirandolla, Kant, czy Rorty, albo jacyś inni faceci, 'wyrazili w pewnych swych dziełach zwątpienie: czy świat istnieje?'. Taka młodzież na takich studiach tak pouczona, czyta te dzieła, albo ich króciutkie wstępy o charakterze przeglądowym autorstwa Chwedona, i potem ta młodzież myśli sobie: 'KurdeBelans, no rzeczywiście, może i świata nie ma tak naprawdę.' Myśli młodzież dłużej, czyta młodzież lektury na Misia i dochodzi do wniosku, że to w zasadzie fajnie tak myśleć, że nie ma świata, że są simulakry-li-tylko, w których ludzka kompetencja światotwórcza re-poznaje, re-odtwarza od-wieczny dazajn, zajn i etre pur sła, którego świadomość, notabene, jest nicością. I mimo że młodzież nie wie nawet jak się to pisze, to wie, że fajnie się to mówi i że można nawet trzasnąć o tym pracę emgieer a potem robić za filozofa.''

Tak se, mniej więcej, J-Pyszczek myślał gdy się strasznie wkurzał, jak Bogdan udawał neopragmatystę. I doszedł J-Pyszczek podówczas do wniosku kluczowego, że o wiele lepiej by było, gdyby na tych studiach uczyło się młodzież, KurdeBelans, posługiwania się Standardowymi Narzędziami Wykształconego Człowieka. Dużo lepiej by to gówniarzom zrobiło, jak by zamiast refleksji nad tym, czym jest, kurna, świat, ile jest geometrii, czy simulakry istnieją naprawdę czy naniby i czy istnieje sprawiedliwość, czy jest może tylko ułudą imperializmu; otóż zamiast tego wszystkiego, młodzież się powinno po maturze uczyć HTMLa, CSSa, Prologa, SQLa, KRZu, KRP, PA, ZF+AC, Simple Keynesian Model, Tańca Towarzyskiego, Algebry, Analizy, Angielskiego, LaTeXa, Obsługi List Cytowań na ISI, Teorii Modeli, Teorii Dowodu, Teorii Gier i Rachunku Prawdopodobieństwa.

A nie, że taki studencik podwieszony pod Misia, za 20 lat zrobi habilitację i przez kolejne 10 lat będzie się mozolnie uczył obsługiwać gugla i pisać strony internetowe, a potem, jak już będzie sześćdziesięcioletnim pierdzielem, to go OjciecDyrektor mianuje redaktorem strony internetowej Instytutu.

O ileż by było cenniej, gdyby ze studiów filozoficznych wychodził absolwent-fachowiec, biegle używający różnych narzędzi, z tak zwanym otwartym analitycznym umysłem, a nie z wypraną przez jakichś zboków irrealistów mózgownicą i ogólnym ,,zwątpieniem w sens''.

A tak, to mamy, jak mamy, jeden koleś na trzecim roku, nie wie, co to jest podzielność, inny na tablicy dowodzi, że jeśli fi jest dowodliwe w rozstrzygalnej Te, to fi nie ma dowodu, inny za to studencik tonem klechy oświadcza, że ,,nie można wyjść poza system'' i ,,że jest gotów się o to kłócić''.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

mnie też mierzi, ale analizy to bym się nie chciał uczyć. i niech mi J-Pyszczek nie wmawia, że by chciał(a).

Anonimowy pisze...

ja tam bym chciała, żeby to mnie nauczyli, a nie żebym ja się musiała uczyć;p

Anonimowy pisze...

a ja się bardzo cieszę, że filozofia to nie logika-dwa połączona z kursem programowania :) jeżeli jakakolwiek refelksja poza głębokim zachwytem nad różnymi śmiesznymi piktogramami jest wam obca, pozostaje mi tylko powspółczuć :P choć i tak was lubię :)

Anonimowy pisze...

panie Kolego Zubilu, refleksja nad światem to jedno, mętne mętniactwo to drugie.

Anonimowy pisze...

Pusiu Cheshirianski, co innego refleksja, a co innego zinstytucjonalizowane nauczanie filozofii na ścieżce do dyplomu magistra. Naprawde.