czwartek, czerwca 01, 2006

O tym, jak Pyszczki pisały siedem tysięcy słów, a Benedykt zrobił dobre wrażenie

Dzisiaj J-Pyszczek zacząć musi od tego, że uświadomił sobie, że blog to nie jest po prostu takie ot hop-siup do przodu.

Otóż pewien kolega R-Pyszczka powiedział mu podobno, że odkąd czyta ,,Hot-Pyszczki'', zmienił zdanie o J-Pyszczku; w sensie, że nie uważa już, że J-Pyszczek jest głupi, choć wcześniej, rzecz jasna, był o tym święcie przekonany. Nowina ta po pierwsze bardzo zobowiązała J-Pyszczka, a po drugie to i nawet trochę sfrustrowała. No bo teraz okazuje się, że, primo, J-Pyszczek na pierwszy rzut oka robi wrażenie głupiego, a secundo, jedynym źródłem prawdziwych przekonań o J-Pyszczku jest jego blog. W związku z powyższem trzeba się teraz pilnować, żeby dobre wrażenie z bloga podtrzymać. No i dlatego, od teraz, J-Pyszczek będzie swoje posty z należytą pieczą przesiewał, rafinował i lukrował, tak żeby nie wyszło znowu na to, że jest głupi (chociaż, w co i kolega R-Pyszczka nie wątpił --- miły).

Ostatnimi dniami --- trzeba stwierdzić --- działo się u Pyszczków niewiele. Wprawdzie końcem soboty odbyła się przednia impreza u Znajomych Pyszczków (Pyszczki ciągle liczą, że, dzięki uprzejmości gospodarzy będą mogły zapodać na suplement fotograficzny relewantną dokumentację), ale już w niedzielę Pyszczki zakoszarowały się w swojej małej norce, celem napisania trzech i pół tysiąca słów o problemach moralnych.

Pyszczki na ogół lubią wypowiadać się o takich problemach, gdyż, co tu dużo mówić, ich neokonserwatywne poglądy robią wrażenie. Nawet jeżeli nie dobre, to zawsze jakieś. Niemniej jednak, tym razem Pyszczki czuły paskudny wstręt do swojego zadania. A chodzi o to, że Pyszczków PanOdEtyki, nb. autor uroczego ,,Zarysu moralności socjalistycznej'', kazał im napisać prace o tytułach: ,,Gwałt jako problem moralny'' (dla R-) i ,,Korupcja jako problem moralny'' (dla J-), po trzy i pół tysiąca słów każda. W sumie więc, Pyszczki musiały wyprodukować siedem tysięcy słów o moralności i etyczności, ni w ząb nie czując mięty do swoich tematów.

Początkowa strategia była taka, żeby zamiast po prostu produkować słowa, wyobrazić sobie, że się pisze posty na grono, w dyskusji o gwałcie czy o korupcji, i że dyskutantami są tacy pasjonaci, jak Aliena, Cheshire Cat albo da da. Strategia, jak większość Pyszczkowych pomysłów, nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, toteż stanęło na tym, że się jednak zakoszarują, przysiądą i trzasną.

Zatem przysiadły i trzasnęły, i wyprodukowały dwa największe gnioty swojego życia (J-Gniot, R-Gniot)[R-Pyszczek oczywiście uważa, że wcale nie gniot], które jak bumcykcyk nie zrobią na PanuOdEtyki absolutnie żadnego wrażenia. A trzeba wiedzieć, że to właśnie w zrobieniu dobrego wrażenia Pyszczki upatrywały w ogóle cel pisania tych słów, bo podobno jak się je napisze dostatecznie gładko, to da radę się zwolnić z egzaminu.

Prace z etyki - pracami z etyki, ale R-Pyszczka czeka teraz jeszcze gorszy effort. Otóż odkąd Pyszczki zakupiły sobie za dziewięć złotych Encyklikę Benedykta, o wdzięcznym tytule z niemiecką składnią (R-Pyszczek mówi, że nie niemiecką, tylko łacińską), Deus Caritas Est, odtąd Pyszczki noszą się z zamiarem jej przeczytania. Póki co, przejrzały pierwszych kilka stron, doszły do wniosku, że jak będą miały bejbika, to będą mu ją czytać do snu, po czem odłożyły na półkę, uprzednio stwierdziwszy, że ten cały Benedykt to jednak robi wrażenie.

A wrażenie jest niezgorsze. Otóż już na drugiej stronie okazuje się, że Benedykt używa wcale trudnych słów. Na przykład, używa terminu ,,pole semantyczne''. R-Pyszczek, jak tylko to zobaczył, tak się tym faktem rozemocjonował, że aż zobowiązał się, że benedyktiańską teorię pól semantycznych uczyni przedmiotem swojej rocznej pracy z historii filozofii nieanalitycznej.

Jedyny problem polega na tym, że Benedykt użył owego terminu raz jeden jedyny, i to w kontekście: ,,pole semantyczne miłości jest szerokie''. Toteż Pyszczkom pozostało jedynie wrażenie i oczywiście niekwestionowalnie głęboki, życiowy, chrześcijański bon mot.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

powiem tylko tyle, że ja też ostatnio wyprodukowałem dwa superarcyprzenajwiększe gnioty swojego życie dla PanaOdEpistemology. żałosne, że trzeba je było napisać, ale cóż... chyba dam to też na swojego bloga.

Anonimowy pisze...

jeszcze jedno: dlaczego tak się jakoś dupacko posty na hot-pyszczkach ostatnio komentuje? nie ma bezpośredniego linka na stronie głównej, tylko trzeba kombinować. mi się to nie podoba.

Anonimowy pisze...

1. Kot niezmiernie jest pyszczkom wdzięczny, że uwzględniły go w polu semantycznym swojego bloga, które to pole zbyt szerokie nie jest, a już na pewno węższe niż pole semantyczne miłości PapaRazziego.
2. Kotu jest poniekąd milej, od kiedy zorientował się, że nie on jeden pisze wybitnie-arcy-beznadziejne prace roczne. Poczucie wspólnego wyzwoliło Kota z poczucia alienacji w tej kwestii.
3. Kazik ma rację, pisanie komentów jest utrudnione, co zmniejsza radość z pisania.
4. Neokonserwatyzm sux, jak każdy konserwatyzm zresztą :P

Anonimowy pisze...

Jestem ksiedzem z ***, niewielkiej miejscowosci gdzies w Polsce. Dowiedzialem sie, ze prowadzaca tego bloga to osoba niemoralna, nieprzyzwoita i na dodatek imponujaco obdarzona przez nature. Jako kaplan, przedstawiciel Boga na siec, zainteresowalem sie sprawa i, rzeczywiscie, widze tu zgnilizne, ale oczywiscie trzeba jeszcze wiecej, zeby slina zaczela niekontrolowanie leciec mi z ust. No, ladnie, kochani, bardzo ladnie. Zapraszam do siebie.

Anonimowy pisze...

Kurna, Lucyfer...po prostu wiedziałam, że Ty msze olewasz, datkow od owieczek nie przeliczasz, tylko blogi sobie czytasz ( a mowiles, ze nie lubisz blogow, a teraz sie wydalo).Ha!

A ja ogladalam tvn24 gdzie wszyscy mowili o sporze semantycznym i jakiejs substancji europejskiej. Klocili sie, czy jest substancja, czy jej nie ma. Posel Szymanski mowi, ze nie ma. Ze sa rozne relacje i elementy ale substancji, jak zywo, nie ma. Posel Szymanski. Pierwszy PiS- owski emergentysta.Tez zrobil wrazenie.