piątek, października 06, 2006

O tym, co właściwie Pyszczki robią w tej Belgii i o leuveńskiej dydaktyce

Dzisiaj minęły dwa tygodnie, jak Pyszczki chodzą w Leuven na zajęcia i prawie 4 tygodnie, jak Pyszczki już w tej Belgii siedzą. Wniosek z tego taki, że czas na jakieś małe podsumowanie i, siłą rzeczy, posta o większej, niż zazwyczaj, nośności informacyjnej, celem, na pzykład, zachęcenia do wyjazdu przyszłych erasmusów (dajmy na to: Kazików). Tym bardziej, że pewnie wielu krewnych i znajomych Pyszczków zadaje sobie pytanie: co też te głupie Pyszczki w tej całej Belgii robią, skoro wciąż narzekają na tutejszą filozofią?

J- czuje się zobowiązany wyprzedzić ewentualne spekulacje -- począwszy od ,,pewnie Pyszczki poszły do roboty i siedzą w jakimś fakbarze na zmywaku'', przez ,,Pyszczki nie chodzą wcale na żadne zajęcia, tylko marnują kasę, którą dostają od wszystkich, tylko nie od Wielkiego Człowieka ze Szczecina, który swoją kasę przeznacza na wychowanie swojego nowego dziecka, które nie jest wcale dzieckiem MamyJ-Pyszczka, co więcej nie jest nawet dzieckiem Wielkiego Człowieka'' (tak... skomplikowane -- J-, w obliczu coraz częstszych plotek na temat Wielkiego Człowieka, jeszcze niebawem napisze więcej szczegółów na ten temat), skończywszy na ,,Pyszczki wcale nie są w Leuven, tylko se pojechały na wakacje i ściemniają, że się uczą, a tak naprawdę to tylko piszą posty na grono.''

Otóż nie zachodzi żadne z powyższych. Pyszczki chodzą sobie na bardzo ciekawe zajęcia w ramach bardzo fajnego programu (chociaż Kazik twierdzi, że możliwe, że ściemnianego) Master of AI. Tam mają Pyszczki 4 przedmioty: Fundamentals of AI, Cognitive Science, Linguistic Theories and AI oraz Programinng Languages and Programming Methodologies, czyli kurs prologa (czytaj: proloha). W Hoger Institut vor Wijsbegerte, czyli w IFie, mają Pyszczki jedno seminarium u Jaapa, o Davidsonie i Quinie, a w Institut vor Levende Taalen chodzą na aż 5 godzin tygodniowo tutejszego barbarzyńskiego języka (będą se mogły wpisać niderlandzki w cefałce do makkinzeja).

Niby dużo czasu już minęło od przyjazdu i Pyszczki są zaaklimatyzowane, ale wciąż jednak pewne sprawy je zaskakują, i to do tego stopnia, że Pyszczki nie mogą się nadziwić, by nie wyjść z siebie. W kontekście zajęć i studiowania, Pyszczki nie mogą się nadziwić spotykanej tu rozmaitości metod dydaktycznych i form oceniania, zwłaszcza, gdy zestawi się je w kontraście z tak zwanymi realiami polskiej uczelni (czytaj: MISH UW i IF UW).

Najbardziej zadziwiającą metodą dydaktyczną jest cuś, co zwie się Guided Independent Learning -- GIL w skrócie. Pyszczkom zaaplikowano to na zajęciach z proloha, które i tak zresztą pochłaniają jakieś 4 pełne godziny tygodniowo. Uczenie GILem polega w założeniu na tym, że to nie ticzer uczy, tylko studenci uczą się, a ticzer tylko naprowadza. Idealne wyjście dla tych, którym średnio chce się przychodzić do szkoły -- zarówno postronie ticzera, jak i studentów. Co więcej, w Leuven GIL jest bardzo nowatorską metodą nauczania (u nas wpadli na to, by nie przychodzić na zajęcia już dawno, dawno temu), bo i tak najpowszechniejsza jest metoda scholastyczna: podręcznik, wykład, zadania. A GIL polega na tym, że się po prostu uczy w domu, ticzera pyta się o zagwozdki mejlem, a do szkoły się przychodzi raz na egzamin.

Inną ciekawostką metodyczną jest ewaluacja na kursie z Cognitive Science -- punkty otrzymuje się za egzamin, esej oraz -- uwaga: publikowanie postów na forum dyskusyjnym zajęć. Za każdy jeden komentarz można dostać 1 punkt a za każde zainicjowanie dyskusji 2 punkty. Zaliczenie przedmiotu -- od 20 punktów.

Wartym skopiowania stylem nauczania jest za to coś, co Pyszczkom zapodano na Linguistic Theories -- kurs bardzo intensywny. Pyszczki mają zajęcia 3 razy w tygodniu po 120 minut, przez pięć tygodni. Do tego dostają zadania domowe i nie ma bata, żeby ich nie zrobić, bo w przeciwnym razie ma się w styczniu closed-book exam. Co więcej, Frank van Eynde urządza jeszcze dodatkowe nieformalne spotkanie w każdy piątek od 21oo w Stuku -- if you want to have a drink or something.

Również filozofowie leuveńscy wypracowali swoje specyficzne metody nauczania filozofii -- choć w zasadzie nie odbiegają one znacząco od naszych swojskich metod z KP3. Jest bowiem czytelnia, w której leżą odpowiednie teczki do skserowania, są nudne wykłady, ale -- uwaga: nie ma ćwiczeń. Filozofia leuveńska bazuje bowiem na metodzie wykładowej. Element egoztyczny tkwi natomiast w tym, co jest przedmiotem wykładu. Otóż w większości przedmiotem wykładu jest skrypt. Skrypt jest to zbindowana kserówka kilkudziesięciu--kilkuset stron zapisanych po części słowami wykładowcy, po części tekstami omwaianymi przez wykładowcę (np. wywiad z Heideggerem z jakiejś gazetki). Skrypt kosztuje między 15 a 20 erło i można go gdzieś kupić, ale wykładowcy nie wiedzą gdzie, więc trzeba pójść do tutejszej PaniMarii, bo ona wie, w której w tym roku księgarni handlują filozoficznymi skryptami. Skrypt trzeba mieć, bo w trakcie wykładów czasami mają zdarzać się dyskusje i wtedy trzeba szybko wyjąć skrypt, przeczytać zadane kilka stron i dyskutować. Na filozofii równieć respektuje się GILa -- w obliczu możliwości przeczytania wykładu w skrypcie, niektóre zajęcia mają odbywać się raz na dwa-trzy tygodnie (na przykład seminarium z odpadów Jaapa).

W zestawieniu z realiami KP3 i NŚ69 Leuven jakoś trasznie nie wybiega dydaktycznie przed szereg (zwłaszcza gdy chodzi o HIW -- na korzyść naszego IFu). Ale pod jednym względem tutejsi są nieporównanie lepsi -- pod względem opanowania sztuki pisania mejli. W Leuven mejl jest najszybszą forma komunikacji między studentem a ticzerem. Office hours ticzerowie pełnią zresztą pod internetem i większe jest prawdopodobieństwo sukcesu komuniakcyjnego online niż na żywo (magia słowa pisanego w obliczu bariery językowej). Nie dziwota, że rezygnuje się tu z tradycyjnych zajęć na rzecz GILa przez sieć.

Na KP3 i NŚ69 sztuka użytkowania internetu pozostaje za to wciąż poza zasięgiem władz poznawczych większości pracowników, począwszy od kierowniczek sekretariatów (czas oczekiwania na odpowiedź elektroniczną: minimum 6 dni, maximum wciąż J-Pyszczkowi nie znane), na koordynatorach erasmusa skończywszy (R- czeka na odpowiedź ponad 2 tygodnie z ponagleniami).

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

GIL z całym dobrodziejstwem inwentarza i dyskusje internetowe w polskich liceach to by była piękna sprawa. W klasach maturalnych trafiają się jednostki, dla których poprawna konfiguracja skrzynki stanowi nie lada wyzwanie, o pisaniu na fora nie wspominając - mielibyśmy prawdziwy surwajwal of de fityst. :>

I wstawać rano nie trzeba, i wydatki na płace dla nauczycieli mniejsze, i czasu więcej... się rozmarzyłem.

Julencja pisze...

po co konfigurować skrzynkę, przecież jest dżimejl!!!

Anonimowy pisze...

siedzę dziś w pracy opieprzając się przykładnie i czytam "posts tagged Belgia", i zachęcony do wyjazdu jestem, i nieco przestraszony też (jak zawsze). szkoda tylko, że Pyszczki już nie piszą nic na hot-pyszczkach.