czwartek, września 28, 2006

O tym, co robić z zalanym laptopem i dlaczego filozofowie w Leuven są tacy, a nie inni

Wstyd się przyznawać, ale wczoraj J-Pyszczek zrobił najgłupszą rzecz swojego życia -- wylał sobie na swojego super hiper ekstra optibooka piwo. I to dobre piwo (chociaż pakowane w butelki po bobofrutach), co gorsza -- drogie. I J-Pyszczek się tym nie chwali wcale teraz, tylko postanowił, że napisze na blogu, co robić, jak się zaleje laptopa piwem, bo wczoraj sam takich informacji szybko potrzebował.

Otóż: zaraz po tym, jak się laptopa zaleje piwem, trzeba go odłączyć od prądu albo wyciągnąć mu baterię. Nie należy nic naciskać, tylko odciąć źródło zasilania. I symultanicznie, znaczy -- równocześnie, trzeba odwrócić laptopa do góry nogami (w przypadku, gdy laptop nie ma nóg -- do góry dołem). Chodzi o to, że trzeba teraz wylać piwo ze środka. Uwaga do żon domowych: w tej wyjątkowej chwili, gdy trzeba ratować to, co najcenniesze (czyli laptopa), nie należy przejmować się zabrudzeniem podłogi, stołu czy łóżka (miejsca, gdzie TO się stało). Jak już się wyleje i laptop jest po prostu tylko mokry od piwa, trzeba mu wyciągnąć wszystkie klawisze (jeżeli jest się w posiadaniu cyfrowego aparatu, przed demontażem klawiatury warto zrobić jej zdjęcie).

Teraz, po demontażu kalwiatury (trzeba delikatnie odłupywać klawisze!) następuje najprzyjemniejsza część ratowania laptopa: bierze się wacik, albo ligninę, i spirytus albo płyn do czyszczenia szyb na spirytusie i się wyciera piwo spod klawiszy. Klawisze trzeba oczywiście również, osobno od laptopa, najlepiej na sitku, żeby nie spłynęły do ścieków, umyć jakimś detergentem. A potem to już się tylko suszy. Można też, delikatnie umyć patyczkiem do uszu nasączonym w czymś myjącym dziurki w laptopie. Ale R-Pyszczek mówi, że to niekonieczne jest.

Laptopa się nie włącza przez co najmniej 12 godzin -- długość spoczynku laptopa zależy też od ilości wylanego piwa. Laptop zalany resztką wódki potrzebuje mniej schnięcia, niż laptop zalany dużym piwem. Po odpoczynku komputera, należy mu na powrót włożyć kalwisze (osuszone!) w dziurki. W każdym razie -- stosując się do rad J-Pyszczka można uniknąć trwałego defektu laptopa. Dzisiaj rano J- odpalił swojego i co? -- i wszystko działa bez zarzutu. Co kolejny raz potwierdza tezę, że nie ma to jak mieć szczęście głupiego Pyszczka.

Drugie ważne, obok zalania laptopa, wydarzenie ostatnich dni, to odkrycie, dlaczego filozofy z Leuven są takie, a nie inne.

Gwoli jasności: na gruncie standardów Pyszczków, filozofy z Leuven wołają o pomstę do nieba (co unaocznił u siebie R-Pyszczek). I nie chodzi o to nawet, że zajmują się pierdołami (bo taka ocena wybitnie zależy od punktu siedzenia), ale zajmują się tymi pierdołami źle. Wczoraj na przykład, podczas drugich pyszczkowych zajęć w Hoger Instituut voor Wijsbegeerte (=IF po naszemu) sformułowano taki problem: why should we protect nature? Następnie, podważono tacit assumption i powiedziano: maybe, we don't have a moral obligation to protect nature... I podano argument na rzecz tego nowego twierdzenia z dziedziny environmental philosphy: sometimes nature is evil - it kills people in earthquakes, tsunamis, floodings. I ciach, konkluzja pytajna: so, is nature evil in general? If yes, why don't we stop protecting it? A tytuł seminarium na nadchodzący semestr jest: ,,Natural evil -- evil of Nature?''

Co więcej i śmieszniej, ludzie obecni na seminarium (a było ich ze 40) robili z tego wywodu notatki. Aż J- żałuje, że nie zrobił takim jednym notatkom zdjęcia. Stało na nich tak mniej więcej:
* nature: - good?
- evil?
* evil nature: - earthquakes
- tsunami
- rain
- storm
* why should we protect?
* why protection of evil?
Co gorsza, seminarium jest tylko dla ludzi już z tytułem bachelora i ptrzygotowuje ich do MA. Zgroza.

Ale J- odkrył już, dlaczego oni tam w tym HIWie są tacy pokręceni a ich instytut wygląda tak jak warszawski, gdyby jego dyrektorem przez ostatnie trzy dekady był Alik. Otóż oni mają przy wejściu tam takie coś:

Socreal po całości -- teraz dopiero widać co z tego wyrasta w dłuższej perspektywie. Natomiast siedzibę w otoczeniu takim, jak poniżej, mają AI-owcy.






J-Pyszczek ma taką tezę, że środowisko pracy w największej mierze determinuje obierane metody pracy. Na przykład, Campus Arenberg jest miejscem, gdzie się dużo chodzi: las, rzeka, dróżki, trawka. Skutkiem czego, AI-owcy prowadzą zajęcia na stojąco-chodząco. HIW jest w samym centrum, wokół pełno knajp o atmosferze przysiadalnej, a w knajpach pełno dekadnckich gadek-szmatek o niczym. W rezultacie, filozofy prowadzą zajęcia zza stoliczka, o niczym również zresztą.

więcej zdjęć >>

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Robisz Pyszczku coraz ładniejsze photo

Anonimowy pisze...

to ze laptopik wyschnie po piwie, nie wystarczy. gdy zalano go czyms innym jak woda, czy wodka, trzeba go przemyc woda destylowana. pozdro :)

Anonimowy pisze...

Co za bezsensowny artykuł, zalanego laptopa trzeba rozkręcić i umyć klawiaturę i płytę główną w myjce ultradźwiękowej suszenie i waciki gówno dadzą płyta główna zaczyna korodować pod wpływem utleniania się od kwasu zawartego w cieczy, mikroukłady zaczynają odpadać po około 2 dniach a po tygodniu laptopa można już nie odpalić bo zaczyna wyżerać układy na płycie głównej. Jeśli chodzi o MacBooki to jest jeszcze gorzej bo układy są gęsto obok siebie

Liwka pisze...

Ha, no najlepiej to chyba nie pić nic przy laptopie i uważać... :)